Ja poryczałam się z Kiki na wszystkich! Są piękne i warte przeczytania.
O LIAM'E
Włącz muzykę KLIK
- kocham Cię. nad życie. ale przepraszam. tak będzie lepiej. być razem nie możemy. na prawdę przepraszam. chciałbym, ale nie mogę. - powiedział ze smutkiem.
- ale Liam... dlaczego? - spytałaś. z twych powiek zaczęły spływać strumieniami łzy.
- przepraszam. - wypowiedział ostatnie słowo i opuścił Cię samą w Twoim domu. opadłaś na ziemię. klękłaś i schowałaś twarz w dłonie. łkałaś samotnie, cicho w kącie. rozpacz trwała około godziny, ponieważ przerwała Ci w niej Twoja mama.
- co się stało? - zapytała przerażona podchodząc do Ciebie ujmując twe zaczerwienione policzki w swoje zimne dłonie. spotkanie chłodu z gorącem Twojego ciała wywołało u Ciebie gęsią skórkę.
- on, on mnie zostawił.. - rozpłakałaś się jeszcze bardziej.
- Liam? - spytała zdziwiona.
- tak. mój Li.
Twój tata podniósł Cię na swoje ramiona i nasiósł do twojego pokoju po czym ułożył na łóżku. zmęczona od razu zasnęłaś. obudziłaś się z ogromnym bólem głowy. miałaś nadzieję, ze to jedynie straszny sen. myliłaś się. to wcale nie był koszmar. wybrałaś numer Payne i nacisnęłaś zieloną słuchawkę. pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, piąty i poczta. załamana opadłaś na poduszkę, którą dostałaś od swojego chłopaka, a właściwie to od byłego. spojrzałałaś na nią z żalem. spłynęło na nią parę łez, po czym rozerwałaś ją na pół. nie wiedziałaś dlaczego Liam odszedł od Ciebie co zasmucało Cię, jak i rozłaszczało. wpadłaś na pomysł, by dowiedzieć się prawdy. wsiadłaś w samochód i pokierowałaś się na doskonale znaną Ci ulicę. podjechałaś pod dom. podeszłaś i zadzwoniłaś dzwonkiem. chwilę poczekałaś. nikt nie otwierał. dopiero paru minutach drzwi wejściowe się otworzyły a w nich stała sprzątaczka Payna.
- gdzie jest Liam? - zapytałaś
- to Ty nie wiesz? Liam jest poważnie chory. i właśnie pojechał do szpitala na operację, która może uratować mu życie lub... - nie pozwoliłaś jej dokończyć.
- który szpital?
- pamiętasz ten, w którym wylądowała mama Liama?
- mhm.
- to ten.
- dziękuję.
odjechałaś. po piętnastu minutach byłaś już pod szpitalem. od razu udałaś się do izby przyjęć i zapytałaś o Payna. gdy dowiedziałaś się w której sali go operują od razu pod nią pobiegłaś. na ławce siedziała również Karen. normalnie uśmiechnęłabyś się do niej promiennie na przywitanie lecz teraz nie miałaś sił na to. usiadłaś koło niej i czekałaś.
oczekiwanie dłużyło się niemiłosiernie. nerwowo przeczesywałaś włosy. po czterech godzinach z sali operacyjnech wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Karen jak oparzona podskoczyła i podbiegła do niego.
- co z nim? - zapytała.
- wszystko będzie dobrze, obiecuję.
*miesiąc później*
- dlaczego mnie zostawiłeś? - spytałaś przytomnego już Liama.
- nie chciałem, byś przeżywała wraz ze mną moją chorobę. chciałem żebyś żyła w miarę normalnie.
- nie mogę bez Ciebie żyć.
- kotku, ale to nie zmienia mojej decyzji. kocham Cię. pamiętaj.
- ale jak to? - spytałaś.
nie odpowiedział. zmieszana wybiegłaś z budynku. wsiadłaś do samochodu i odpaliłaś silnik. jechałaś niewiadomo gdzie. byłaś strasznie zdenerwowana. licznik przekraczał 150 km / h.
nie przejmowałałaś się tym. nagle wpadłaś w poślizg. twój samochód uderzył w drzewo. ambulans przyjechał w niedługim czasie. zabrał Cię na noszach i zawiózł do tego samego szpitala, z którego wybiegłaś pół godziny temu. Liam gdy dowiedział się o Twoim wypadku wybłagał, byś leżała z nim w jednej sali.
około godziny 23 lekarz wyprosił na chwilę chłopaka, by przeprowadzić z Tobą poważną rozmowę.
to co Ci powiedział okazało się być dla Ciebie strasznym i z początku uznałaś to za żart. lecz gdy zapewnił Cię, że nie jest to dowcip załamana ukryłaś twarz w dłoniach. pan w białym fartuchu opuścił pomieszczenie i wpuścił do niego Payna.
- co się stało? - zapytał podchodząc do Ciebie.
- umieram. - powiedziałaś.
- jak to?
- mój mózg przestaje normalnie funkcjonować. już zaraz odłączą mnie od tych wszystkich urządzeń i zasnę. na zawsze.
rozpłakał się.
- ale ty nie możesz. nie pozwalam Ci! - krzyknął.
- kochanie. zawsze Cię będę kochała, pamiętaj. - uśmiechnęła się przez łzy.
- ja Ciebie też. - pocałował ją ostatni raz namiętnie i czule.
*pół godziny później*
Liam przez szybę spoglądał jak przykrywali Cię białym prześcieradłem. odeszłaś. na zawsze.
po Twojej śmierci chłopak odmówił przyjmowania leków, które utrzymywały go przy życiu. w przeciągu miesiąca choroba wykończyła go i zmarł. wiedział, że idzie do Ciebie. nie mogliście być razem na ziemi, więc będziecie razem w niebie. na zawsze.
O HARRYM
Włącz muzykę KLIK
Jesteś z
Harrym już trzy lata. tworzycie idealną parę. dziś zaproponował Ci wyjście do
restauracji. oczywiście zgodziłaś się. umówiliście się o godzinie 19. Styles
zjawił się wcześniej by wszystko dokładnie przygotować. dochodząc na miejsce
doznałaś szoku. zarezerwowana jedynie dla was sala udekorowana była płatkami
Twoich ulubionych kwiatów - białych róż.
przekraczając
próg drzwi ubrany w garnitur Harry podniósł głowę i od razu do Ciebie podbiegł.
podprowadził
Cię do stolika. odsunął i zasunął za Tobą krzesło. po chwili kelner przyniósł
dania. byłaś mile zaskoczona w jak szybkim czasie udało mu się zorganizować coś
tak wspaniałego. po skończonym posiłku udaliście się na spacer. dreptaliście
objęci romantycznymi alejkami. nagle zatrzymał się przy drodze i uklęknął.
-
[T.I]...
- tak?-
spytałaś.
-
wyjdziesz za mnie? - zapytał.
nieograniczone
szczęście ogarnęło całą Ciebie. spojrzałaś na niego. nerowowo przeczesywał
włosy. następnie przystąpił do przeszukiwania kieszeń. po chwili wyciągnął z
jednej, bocznej małe, czerwone pudełeczko. otworzył je. znajdował się w nim
śliczny pierścionek. chciał go wyjąć. w tym momencie pijany kierowca
przejeżdżający niedaleko was skręcił i wjechał prosto w niego. stałaś osłupiała
niewiedząc co się dzieję. rozejrzałaś się. nagle wszyscy ludzie znajdujący się
w pobliżu podbiegli do was. zauważyłaś, że jeden z nich zadzwonił po karetkę.
zwróciłaś
wzrok ku nieruchomemu, zakrwawionemu ciału Harry'ego. łzy mimowolnie cisnęły Ci
się w powieki. był cały blady.
po chwili
przyjechała karetka. zabrała go. Ty nadal tam stałaś. nie rozumiałaś
zaistniałej sytuacji. jakaś nieznajoma kobieta w średnim wieku zaproponowała Ci
pozdwózkę do szpitala. skorzystałaś z propozycji. po dziesięciu minutach byłaś
już na miejscu. podbiegłaś do przechodzącej pielęgniarki i spytałaś gdzie leży
Twój chłopak. podprowadziła Cię na ławkę i kazała usiąść. zajęła miejsce koło
Ciebie. trwaliście w ciszy.
- przykro
mi, ale zmarł na miejscu. - przemówiła.
- że co?
to jakiś żart? - zapytałaś oburzona. pokręciła przecząco głową. wpatrywałaś sie
w jeden punkt w ścianie. nagle wstałaś i zdenerowana i zarazem zrozpaczona
zaczęłaś biegać po szpitalu wykrzykując imię Twojego chłopaka.
- gdzie
jestes?- pytałaś wciąż go szukając. w ogóle nie dochodziło do Ciebie że jego
już nie ma.
biegnąc
korytarzem natknęłaś się na mamę Harry'ego. była cała czerwona i zapłakana.- to
prawda? - spytałaś.
-
niestety. - wpadłyście sobie w ramiona i głośno szlochałyście.
nieznajomy
Ci mężczyzna w białym fartuchu podszedł do Ciebie.
- [T.I.I.N*]
?- zapytał.- tak. -
odpowiedziałaś.podał Ci
małe czerwone pudełeczko z tym samym pierścionkiem, który Harry jeszcze
niedawno chciał Ci ofiarować.
- przykro
mi. - przyznał i odszedł.
upadłaś.
płakałaś bez kresu nie zwracając uwagi na to ile czasu mija.
podeszła
do Ciebie Twoja mama i podniosła Cię. zaprowadziła do domu.
- będzie
dobrze, kochanie. Harry nie chciałby żebyś cierpiała. - spojrzałaś na nią.
Następnie zwróciłaś wzrok na pudełeczko. podniosłaś je i wyjęłaś z niego
pierścionek. dokładnie go obejrzałaś i założyłaś na palec.- kocham
Cię. - szepnęłaś kierując swe słowa do Harry'ego.
PÓŁ ROKU
PÓŹNIEJsześć
miesięcy minęło od tragicznego zdarzenia. przez ten czas wciąż nie mogłaś się
pozbierać. dziś postanowiłaś to zakończyć. udałaś się na dach najwyższego
budynku w mieście. stojąc na krawędzi wyjęłaś kartkę i długopis. zapisałaś na
niej te słowa: Przykro
mi, ale nie potrafię spokojnie stąpać po ziemi bez Harry'ego. to on nauczył
mnie kochać, żyć. bez niego to nie to samo. przepraszam. lecz moja bajka nie
dobiega końca. to zakończenie jedynie w tym świecie.
skoczę
i polecę do niego. za bardzo tęsknię by żyć. chcę znów poczuć to ciepło w jego
objęciach. chcę znów poczuć smak jego ust. przepraszam.
Skoczyłaś
i poleciałaś. do niego. kartkę pozostawiłaś na dachu. wierzyłaś, że ktoś ją
przeczyta i zrozumie. będzie wiedział, że to nie koniec. uwierzy, że teraz
tańczysz z nim taniec na jednej z chmur. szczęśliwi spoglądacie na wszystko z
góry. opiekujecie się bliskimi. jesteście razem. nie tu, lecz tam.
przeznaczenie wybrało dla was inny los. najważniejsze jest to, ze się kochacie,
a uczucie którym się darzycie nie wygaśnie nigdy, bez względu na to gdzie się
znajdujecie.
O LOUISIE
Włącz muzykę KLIK
-
przykro mi, ale nie. - odpowiedziała kelnerka dobrze znanej jej
kawiarni. zrezygnowana powróciła do stolika. czekała na niego już dobre
parę godzin, a on wciąż się nie pojawiał.
wzięła telefon i po raz kolejny wykręciła jego numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. pierwszy sygnał, drugi, trzeci i jeszcze kilka kolejnych. poczta.
- Louis, no odbierz, błagam. - powtarzała cicho. spojrzała na zegarek. 19:30. byli umówieni w tym miejscu o godzinie szesnastej. co go zatrzymało? Louis nigdy się nie spóźniał.
wstała i opuściła lokal. nie za bardzo wiedziała gdzie ma szukać swojego ukochanego więc chwilę postała jeszcze w miejscu. ostatecznie postanowiła pokierować się w stronę parku. tam lubił chodzić, gdy tylko miał wolny czas. lecz i tam go nie było.
rozpadał się deszcz więc pobiegła do domu. przemoczona udała się do łazienki, by zmienić ubrania. gdy była w samym szlafroku usłyszała dźwięk dzwonka. zeszła na dół i otworzyła drzwi.
- panna Summer Johnsonn? - zapytał jeden z policjantów. widok dwóch mundurowych zdziwił ją ogromnie.
- tak, to ja. - odpowiedziała.
- mam niemiłe wieści. - oznajmił.
- proszę do środka. - wskazała ręką na salon.
- Louis Tomlinson, mówi pani coś te nazwisko? - spytał.
- tak, to mój narzeczony.
- no więc, nie wiem jak mam to przekazać...
- proszę, niech Pan mówi.
- Louis nie żyje. - podał jej jego koszulkę w paski oraz charakterystyczne szelki. - został postrzelony.
- ale.. jak to? - jąkała się. - postrzelony? przez kogo?!
- sam chciałbym wiedzieć... prawdopodobnie to nie pan Tomlinson był celem. prawdopodobnie była to pomyłka. lecz chciałbym się jeszcze upewnić. czy Louis miał jakichkolwiek wrogów? - w tym momencie Summer siedziała wtulona w misia, którego dostała od niego. nie dowierzała w to co właśnie przekazał jej policjant.
- pan chyba żartuje. przecież Louis zaraz wróci. to jeden z tych jego żartów, prawda? - spytała z nadzieją.
- przykro mi.
wstała i podeszła do drzwi. otworzyła je i przekroczyła ich próg. zaczęła krzyczeć jego imię.
"To nie jest zabawne Lou. wracaj!"
"tym razem żart Ci się nie udał. przejrzałam Cię!"
lecz on nie odpowiadał.
podeszła do jego grobu i położyła ostatnią marchewkę i kartkę. uklękła i wypowiedziała ostatnie słowo.
tęsknię
około godziny dwunastej usiadła na ich wspólnym bujanym fotelu, o którego zawsze się kłócili.
chwyciła malutką buteleczkę z tabletkami, które miały zakończyć wszystko.
wzięła jedną, drugą, trzecią. i kolejną i kolejną.
chciałabym umrzeć w Twych ramionach
obraz był już ledwo widoczny. napisała na kartce jedno krótkie "przepraszam" i odpłynęła.
jaki cel miały jej przeprosiny? chciała przeprosić za to, że Louis tak długo musiał czekać na nią w samotności. mimo, że nie chciał, by ona żegnała się z życiem, to ona pragnęła tego.
chcę być przy Tobie... na zawsze
czy są razem? czy wciąż kochają się jak dawniej? czy już na zawsze będą nie rozłączni? prawdopodobnie tak. ich historia nie dobiegła końca. wciąż ją kontynuują, ale w innym miejscu.
w miejscu gdzie nie ma cierpienia. istnieje jedynie radość i miłość.
wzięła telefon i po raz kolejny wykręciła jego numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. pierwszy sygnał, drugi, trzeci i jeszcze kilka kolejnych. poczta.
- Louis, no odbierz, błagam. - powtarzała cicho. spojrzała na zegarek. 19:30. byli umówieni w tym miejscu o godzinie szesnastej. co go zatrzymało? Louis nigdy się nie spóźniał.
wstała i opuściła lokal. nie za bardzo wiedziała gdzie ma szukać swojego ukochanego więc chwilę postała jeszcze w miejscu. ostatecznie postanowiła pokierować się w stronę parku. tam lubił chodzić, gdy tylko miał wolny czas. lecz i tam go nie było.
rozpadał się deszcz więc pobiegła do domu. przemoczona udała się do łazienki, by zmienić ubrania. gdy była w samym szlafroku usłyszała dźwięk dzwonka. zeszła na dół i otworzyła drzwi.
- panna Summer Johnsonn? - zapytał jeden z policjantów. widok dwóch mundurowych zdziwił ją ogromnie.
- tak, to ja. - odpowiedziała.
- mam niemiłe wieści. - oznajmił.
- proszę do środka. - wskazała ręką na salon.
- Louis Tomlinson, mówi pani coś te nazwisko? - spytał.
- tak, to mój narzeczony.
- no więc, nie wiem jak mam to przekazać...
- proszę, niech Pan mówi.
- Louis nie żyje. - podał jej jego koszulkę w paski oraz charakterystyczne szelki. - został postrzelony.
- ale.. jak to? - jąkała się. - postrzelony? przez kogo?!
- sam chciałbym wiedzieć... prawdopodobnie to nie pan Tomlinson był celem. prawdopodobnie była to pomyłka. lecz chciałbym się jeszcze upewnić. czy Louis miał jakichkolwiek wrogów? - w tym momencie Summer siedziała wtulona w misia, którego dostała od niego. nie dowierzała w to co właśnie przekazał jej policjant.
- pan chyba żartuje. przecież Louis zaraz wróci. to jeden z tych jego żartów, prawda? - spytała z nadzieją.
- przykro mi.
wstała i podeszła do drzwi. otworzyła je i przekroczyła ich próg. zaczęła krzyczeć jego imię.
"To nie jest zabawne Lou. wracaj!"
"tym razem żart Ci się nie udał. przejrzałam Cię!"
lecz on nie odpowiadał.
*364 dni później*
chciałabym Cię zobaczyć podeszła do jego grobu i położyła ostatnią marchewkę i kartkę. uklękła i wypowiedziała ostatnie słowo.
tęsknię
około godziny dwunastej usiadła na ich wspólnym bujanym fotelu, o którego zawsze się kłócili.
chwyciła malutką buteleczkę z tabletkami, które miały zakończyć wszystko.
wzięła jedną, drugą, trzecią. i kolejną i kolejną.
chciałabym umrzeć w Twych ramionach
obraz był już ledwo widoczny. napisała na kartce jedno krótkie "przepraszam" i odpłynęła.
jaki cel miały jej przeprosiny? chciała przeprosić za to, że Louis tak długo musiał czekać na nią w samotności. mimo, że nie chciał, by ona żegnała się z życiem, to ona pragnęła tego.
chcę być przy Tobie... na zawsze
czy są razem? czy wciąż kochają się jak dawniej? czy już na zawsze będą nie rozłączni? prawdopodobnie tak. ich historia nie dobiegła końca. wciąż ją kontynuują, ale w innym miejscu.
w miejscu gdzie nie ma cierpienia. istnieje jedynie radość i miłość.
O ZAYNIE
Włącz muzykę KLIK
Godzina 3:42.
budzi Cię dźwięk przychodzącego sms. przecierasz zaspane oczy i szukasz
telefonu. spoglądasz na wyświetlacz i rozpoznajesz nr nadawcy. to Zayn.
jesteście ze sobą już dwa lata. mimo tego uczucie, którym się darzycie z
każdą chwilą się pogłębia. treść wiadomości zaskakuje Cię. twój chłopak
napisał jedynie "przepraszam". nie wiedziałaś o co chodzi.
zdezorientowana wybrałaś jego numer i nacisnęłaś zieloną słuchawkę. nie
odebrał. kolejna próba i znów to samo. ciągle poczta głosowa.
odpuściłaś, bo uznałaś, że to na pewno pomyłka. położyłaś się z powrotem
do łóżka i starałaś się zasnąć. udało Ci się po trzydziestu minutach.
niestety około godziny piątej nad ranem ktoś znów postanowił Cię
obudzić. tym razem zapukał i zadzwonił do drzwi. ubrałaś szlafrok i
zeszłaś schodami na dół. otworzyłaś i zobaczyłaś przed sobą dwóch
policjantów. jeden z nich trzymał ulubioną bejbsbolówkę Malika.
- dobry wieczór. o co chodzi? - zapytałaś.
- pani chłopak... on nie żyje. - powiedział nie okazując żadnych emocji. powieki napełniły Ci się łzami.
- ale jak to? - nie wierzyłaś w ich słowa.
- miał wypadek. przykro nam. - oznajmił.
- nie pan nie żartuje. przecież jeszcze pisał do mnie około 3:40.
- prawdopodobnie wtedy doszło do wypadku.
głos Ci się załamał. nie potrafiłaś wypowiedzieć ani jednego słowa. rozpłakałaś się. niczym małe dziecko. mundurowi opuścili posesję Twojego domu. a Ty usiadłaś skulona i schowałaś twarz w dłonie głośnio szlochając. wciąż nie dochodziło do Ciebie, że Jego już nie ma. straciłaś największy dar w Twoim życiu. straciłaś osobę, którą kochałaś najmocniej na świecie. a jeszcze dziś rozmawialiście. przytulaliście się. okazywaliście miłość. a teraz? teraz pozostały jedynie wspomnienia, które załamują Cię jeszcze bardziej. mimo, że uśmiechasz się na każdą przypomnianą wesołą chwilę w środku czujesz ogromny ból. uświadamiasz sobie, że nie będzie więcej wspólnych momentów. a przecież planowaliście przyszłość.
dlaczego Cię przepraszał? dlaczego jechał samotnie samochodem o tak późnej godzinie? pytasz samą siebie choć wiesz, że i tak nie znasz odpowiedzi.
"zagadka, której nikt nie odgadnie nim minie czas"
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
omdlewasz podczas przeglądania straych zdjęć. od razu trafiasz na szereg badań, z których wynika, że jesteś w ciąży. załamuje Cię to jeszcze bardziej. nie jesteś pewna, czy dasz sobie z tym wszystkim sama radę. ale postanawiasz podołać nowemu wyzwaniu. robisz to dla Zayna. to przecież owoc waszej miłości.
DZIEWIĘĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ
urodziłaś chłopca. dałaś mu na imie Zayn Junior. niesamowicie przypomina Twojego ukochanego. zawsze gdy spoglądasz w jego brązowe oczy wyobrażasz sobie, że są to oczy Malika. tak bardzo za nim tęsknisz lecz wierzysz, że kiedyś się spotkacie i będziecie razem na wieki.
- dobry wieczór. o co chodzi? - zapytałaś.
- pani chłopak... on nie żyje. - powiedział nie okazując żadnych emocji. powieki napełniły Ci się łzami.
- ale jak to? - nie wierzyłaś w ich słowa.
- miał wypadek. przykro nam. - oznajmił.
- nie pan nie żartuje. przecież jeszcze pisał do mnie około 3:40.
- prawdopodobnie wtedy doszło do wypadku.
głos Ci się załamał. nie potrafiłaś wypowiedzieć ani jednego słowa. rozpłakałaś się. niczym małe dziecko. mundurowi opuścili posesję Twojego domu. a Ty usiadłaś skulona i schowałaś twarz w dłonie głośnio szlochając. wciąż nie dochodziło do Ciebie, że Jego już nie ma. straciłaś największy dar w Twoim życiu. straciłaś osobę, którą kochałaś najmocniej na świecie. a jeszcze dziś rozmawialiście. przytulaliście się. okazywaliście miłość. a teraz? teraz pozostały jedynie wspomnienia, które załamują Cię jeszcze bardziej. mimo, że uśmiechasz się na każdą przypomnianą wesołą chwilę w środku czujesz ogromny ból. uświadamiasz sobie, że nie będzie więcej wspólnych momentów. a przecież planowaliście przyszłość.
dlaczego Cię przepraszał? dlaczego jechał samotnie samochodem o tak późnej godzinie? pytasz samą siebie choć wiesz, że i tak nie znasz odpowiedzi.
"zagadka, której nikt nie odgadnie nim minie czas"
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
omdlewasz podczas przeglądania straych zdjęć. od razu trafiasz na szereg badań, z których wynika, że jesteś w ciąży. załamuje Cię to jeszcze bardziej. nie jesteś pewna, czy dasz sobie z tym wszystkim sama radę. ale postanawiasz podołać nowemu wyzwaniu. robisz to dla Zayna. to przecież owoc waszej miłości.
DZIEWIĘĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ
urodziłaś chłopca. dałaś mu na imie Zayn Junior. niesamowicie przypomina Twojego ukochanego. zawsze gdy spoglądasz w jego brązowe oczy wyobrażasz sobie, że są to oczy Malika. tak bardzo za nim tęsknisz lecz wierzysz, że kiedyś się spotkacie i będziecie razem na wieki.
I jak dla mnie najsmutniejszy o Niallu
O BOŻE! DZIĘKI, AWWWW<3
OdpowiedzUsuńWZRUSZYŁAM SIĘ:') ♥
extra zajebiste ryczałam przy wszystkich ! <3 Dzięki potrzebowałam czegoś takiego ! ;)
OdpowiedzUsuńsuper. ryczałam. ; * uwielbiam takie imaginy. ; * <3 ^ ^
OdpowiedzUsuńMatko...;(
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i nie przestawaj ;(
Popłakałam sie ,a mnie trudno doprowadzic do łez a Tobie sie to udało... ;(
Cudne...
Boże to jest takie piękne i dla nailla zrobiłabym to samo
UsuńPoraz pierwszy od 4miesięcy sie popłakałam
LOVE
FOREVER
NAILL HORAN
Niall się pisze hah ale z Ciebie True Directioner nawet imienia swojego idola nie znasz !!
Usuńto o niallu.. wspaniałe. o matko mam wielką gulę w gardle, łzy w oczach i rozmywa mi się cała klawiatura, dlatego więcej nie jestem w stanie napisać.
OdpowiedzUsuńRyczałam przy wszystkich. Są niesamowite ♥
OdpowiedzUsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuńWzruszające *_*
płakałam przy każdym a naj naj przy zaynie
OdpowiedzUsuńPłakałam tylko przy Louisie i Zaynie, straszna klęska ...
OdpowiedzUsuńja również:c
Usuńhttp://imaginy-bloog.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam i komentujcie ! : )
BOze to jest piekne rozryczalm sie jak dziecko
OdpowiedzUsuńsuper opowiadania informuj mnie jak będziesz mieć coś nowego zapraszam do siebie http://directiongirls19.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńmatko !!!!!!!!! litry łez, ale warto było ; ) najlepsze jakie czytałam !
OdpowiedzUsuńRozpłakałam się. Przy wszystkich, ale najbardziej przy tym o Zaynie. To się nazywa talent.
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie płakałam ,najbardziej przy 1 i 2 ; <
OdpowiedzUsuńAle zajebiste są ; > .
Piękne są ;*
OdpowiedzUsuńpłakałam na każdym ; ((
Świetne.! :*
OdpowiedzUsuńRycze.
płacze jak małe dziecko one są piękne ! :'(
OdpowiedzUsuńPrzy każdym nie mogłam powstrzymać łez ;c SĄ PO PROSTU PIĘKNE! ♥
OdpowiedzUsuńPoryczałam się ;> A naj przy tym z Lou <3
OdpowiedzUsuńmasz dar az sie poplakalam gdy czytalam o niallu
OdpowiedzUsuńkocham ciebie i twone zarombiste imagi pisz dalej dziewczyno
maz dar nie zmarnuj go
te imaginy są naprawde piękne...:)kurcze znowu płaczę...:P
OdpowiedzUsuńpłakałam przy wszystkich. Te imaginy są super. Zazdroszczę ci takiego talentu.
OdpowiedzUsuńJeejku, są mega, płakałam na każdym ... *-*
OdpowiedzUsuńporyczała się przy każdym. dziękuję ci , jesteś moim bogiem :,)
OdpowiedzUsuńja piernicze rycze jak male dziecko ; /
OdpowiedzUsuńzapraszam na krainaopowiesci.blogspot.de
Na każdym ryczałam :'(
OdpowiedzUsuńpopłakałam sie jak czytalam o Liamie i Niallu ;c
OdpowiedzUsuńjezu , dziewczyno weź mi sprzedaj talent ! boże jak ja ryczę :'( a naj przy niallu : nie chcę tu być bez Ciebie. gdy Cię nie ma, nie ma tęczy. świat traci kolor. jest czarno-biały. jest pogrążony w żałobie. bo stracił najpiękniejszą i najwspanialszą osobę. bo stracił Ciebie. dlatego odchodzę. mam nadzieję, że trafię do Ciebie. i będziemy razem. zawsze, wszędzie, forever. - skoczył. leciał tą samą trasą to jego ukochana. upadł w to samo miejsce. przypadek, czy też przeznaczenie?
OdpowiedzUsuńTrafił do niej. byli razem. zawsze, wszędzie, forever. to takie piękne :'(
Jak przeczytałam o harrym to sie płakałam to było takie smutne:'(
OdpowiedzUsuńNiesamowicie piszesz niemogę w to uwierzyć
OdpowiedzUsuńNiesamowicie piszesz niemogę w to uwierzyć
OdpowiedzUsuńjeju jakie cudowne *.*
OdpowiedzUsuńRycze.. i choć już je przeczytałam ciągle rycze.. i nie mogę przestać...
Naprawde to było smutne i i zawsze płacze jak to czytam chociasz czytałam to 5 razy sle i tak płaczę
OdpowiedzUsuńGłupie !!! Co to ma być ?! Judyta ?! WTF ?! XD
OdpowiedzUsuńPoryczałam się mam całą mokrą koszulke ;'( smutne a za razem PIĘKNE!
OdpowiedzUsuńPlakalam przy kazdy jzu ;`(( tylko szkoda ze w niektorych jest to samo ze przychodza policjanci trzymajac jakas jego rzecz i mowia ze umarl tak bylo chyba w zayn`nie i louis`ie ale i tak sa cudne nie przestawaj pisac!
OdpowiedzUsuńTen o Liamie czytałam juz na innym blogu, o co tu chodzi? Ale i tak THE BEST
OdpowiedzUsuń